Strona:Karol May - Przed sądem.djvu/106

Ta strona została uwierzytelniona.

dzielnym oficerem, skoro w bardzo niedługim czasie awansował z milasima na mir alaia.
Jak wspomniałem, mówił tak głośno, że go wszyscy słyszeli. Wrażenie jego słów było dla nas bardzo korzystne i wyraźne. Kiedy pochwyciłem przyjazne spojrzenia zebranych, skierowane na nas, nie czułem wcale, jakobym ja, „od Allaha przeklęty chrześcijanin“‘ znajdował się pośród fanatycznych i wrogich szyitów. Prawdopodobnie niebezpieczeństwo tego fanatyzmu było już usunięte przez to, że poprzednio tak pochlebnie wyraziłem się o Szyi, potrącając przedtem o religijną nienawiść do sunnitów. Poza tem wystąpienie moje przeciw namiestnikowi było tutaj widowiskiem budzącem żywą sympatję; zapomniano, że główną rolę grał inowierca, a widziano tylko śmiałego człowieka. Na dobitek, namiestnik był sunitą i naskutek tego każdy w cichości ducha życzył mu tej nauczki, jaką dostał. Gdy zaś mir alai wstawił się za mną z takim zapałem, nastrój stał się jeszcze bardziej przyjazny dla nas. To też widzia-

106