Strona:Karol May - Przed sądem.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

łem, że stary Hindus uśmiechnał się do mnie z zadowoleniem.
Zupełnie inaczej zachowali się namiestnik i Pers. Byli rozwścieczeni przychylnem zeznaniem pułkownika i rozmawiali ze sobą ożywionym szeptem. Zmiarkowałem, że przemytnik gorąco doradzał urzędnikowi, jak ma się zachować, aby odzyskać posłuch i poważanie. Namiestnik przystał na propozycję. Widocznie zapadła między nimi jakaś umowa, gdyż podał Persowi rękę, jak to się czyni po zawarciu ugody i, zwracając się do nas, rzekł:
— W toku rozpraw nastąpił zwrot, który pociąga za sobą zmianę dochodzenia. Gdyby mnie mir alai uprzedził, że zna oskarżonych, zachowanie moje byłoby od samego początku inne. Czy wówczas ci dwaj ludzie udowodnili mir alaiowi okazaniem swych legitymacyj, że są tymi za kogo się podają?
— Nie — odrzekł półkownik. — Nazywano ich Kara ben Nemzi effendi i Hadżi Halef Omar, i pod temi nazwiskami słynęli.

107