tutaj zabierać głos? Czy należysz do tutejszej mehkeme, czy jesteś przynajmniej obywatelem tego miasta? W tym wypadku twe samorzutne wtrącanie się byłoby jeszcze mniej więcej wybaczalne.
— Kim jestem, to ciebie nie obchodzi! — odrzekł pogardliwie.
— Udowodnię ci, że obchodzi mnie więcej, niż ci się wydaje. Nie mamy mniejszej chęci pozwolić na wtrącanie się do rozpraw człowiekowi, którego miejsce jest gdzie indziej, tylko nie przy boku najwyższego dostojnika obwodu Divanijeh!
— Jak ty to rozumiesz?
— Dowiesz się tego, kiedy mi się będzie podobało; teraz nie mam ochoty do tłumaczenia się przed tobą.
— Nie masz odwagi, a nie ochoty!
— Pah! Myśl, jak chcesz! Jeszcze się okaże, kto ma więcej odwagi, ja czy ty! Tymczasem chciałbym zapytać, czy namiestnik Divanijeh wie sam, co ma robić, czy też potrzebny mu jest pośrednik i wyręczyciel?
— Milcz! — sarknął namiestnik. — Ten
Strona:Karol May - Przed sądem.djvu/110
Ta strona została uwierzytelniona.
110