Strona:Karol May - Przed sądem.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

Wiemy przecież, że Sefir oczekuje Peder-i-Baharata.
— Czy nie przychodziło ci na myśl, że należy go wyminąć?
— Ba, nie trzeba obawiać się otwartego spotkania. W Bagdadzie musielibyśmy się wystrzegać jakiegoś przewrotnego wybiegu, natomiast tutaj nie mamy najmniejszych powodów do ukrywania się. Sądzę raczej, że to oni mają powody do unikania nas.
— Słusznie, effendi. Teraz jestem ciekaw, jak się zachowają. Jestem przezorny i dobywam kurbacza z za pasa!
Siedzieliśmy na ziemi. Konie nasze stały między nami a zbliżającymi się jeźdźcami, którzy z tego właśnie względu nie poznali nas, póki nie podjechali bliżej. Gdy wzrok Peder-i-Baharata padł na nas, szarpnął mimowoli konia wtył i, w oszołomieniu, zaklął wściekle:
— Patrzcie, kto tu siedzi! — zawołał do swych towarzyszów. — Allah daje nam ich do rąk; poślemy ich natychmiast do szejtana!
Chwycił za broń, aby do nas wymie-

123