warzysz, Beduin, nie mógł opanować złości i odezwał się zapalczywie:
— Mówisz tak, jakbyś był samym sułtanem! Niech ci się nie zdaje, że się ciebie boję, albo tego, co chcesz zeznać w mehkeme. Masz zamiar wskazać na nas, jako na koniokradów. Wzywam cię, abyś udowodnił, że chcieliśmy ukraść wasze konie.
— Jeżeli są konieczne dowody, okażę je przed sądem.
— W takim razie nie chcę nic o was wiedzieć, i odchodzę precz. W mehkeme zobaczymy się znowu!
Ta ostatnia pogróżka miała upozorować jego odwrót. Byłem przekonany, że sprawę swoją uważał za straconą i nie miał zamiaru zaczynać odnowa. Gdy wstał z miejsca, skoczył także gospodarz i rzekł:
— Idę i ja! Nie mam nic do czynienia tam, gdzie zwalnia się przemytników i zbrodniarzy, a obraża uczciwych ludzi. Ale pozostaje tak, jak mówiono; powtarzam: zobaczymy się w mehkeme!
Strona:Karol May - Przed sądem.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.
23