Strona:Karol May - Przed sądem.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

niemożliwą słuchać podobnych bredni — wyciągnął z za pasa swój kurbacz, przystąpił do klnącego Beduina i zaczął:
— Kim się mienisz? Wolnym człowiekiem? Czy nie widzisz, że jesteś związany? Czy związany jest wolny? Gdzie masz rozum? Nie miałeś go raczej nigdy, bo gdyby chociaż jakiś ślad rozumu pokutował w twej głowie, byłbyś się wystrzegał otworzenia drzwi twych niechlujnych ust. Mój effendi już ci powiedział, co o tobie myśli; ja cośniecoś dodam, co twą całą zarozumiałość odrazu obróci wniwecz. Podaliście się wobec nas za Solaibów, a okazuje się, że należycie do Ghasai. Poco to oszukaństwo, to kłamstwo? Wolny, uczciwy Ben Arab nigdy nie zaprze się swego szczepu. Raczej umrę, nim zaprę się mojej przynależności do Haddedihnów. I te usta, które nas okłamały, chcą niby wielka, szeroko otwarta gęba nas połknąć! Zamknij ją i trzymaj na zamku, inaczej wyryję ci moją pogardę tym knutem tak głęboko na twarzy, że byle kto, póki żyć będziesz,

29