ka[1]. — Nieprawda, emirze, znam bardzo dobrze twą ojczyznę?
— Tak, bardzo dokładnie, — odparłem jak najpoważniej.
Dumny ze swego geograficznego triumfu, rzucił dokoła siebie pełne godności spojrzenie i ciągnął dalej:
— Ta wiedza pochodzi stąd, że w chwilach wolnych od służby zajmowałem się chętnie dżeografją. Mieszkańcy Frankistanu są bardzo ruchliwymi wędrowcami; mieszkają w zielonych lub niebieskich namiotach, które przenoszą wszędzie; posługują się wielbłądami, które, jak nasze, mają jeden, a często dwa garby. Ich daktyle nie są tak smaczne, jak te, które my spożywamy, zato jednak kozy hodują się u nich lepiej, niż u nas. Ich przywódcy płacą sułtanowi Stambułu roczną daninę, składającą się z dywanów i pantofli haremowych, za co otrzymują pozwolenie nabywania wiedzy życiowej w makahtib i maedahris[2]. Są wiernymi i żarliwymi wyznawcami proro-