czarodziejskiej broni! Strzela bezustanku, ciągle, od dzisiaj aż do końca roku, skoro zechcemy, a nawet parę miesięcy dłużej. Spójrz!
Hadżi wziął ode mnie sztuciec, aby go podać kol agasiemu, ale ten odżegnał się obydwiema rękoma i zawołał:
— Nie, nie, dziękuję ci, o szeiku Haddedihnów! Jestem wierzącym wyznawcą proroka, i nie mam prawa dotykać ręką zaczarowanych broni. Allah niech mnie uchroni i ustrzeże przed djabłem i jego złemi duchami, które zsyłają takie wiecznie strzelające karabiny! Nie dotknę ich; wierzę i tak, że mają te właściwości, o których mówisz. Wiem, że istnieją potęgi i siły nie z tego świata, które można ujarzmić, ale ja nie chcę mieć z niemi nic wspólnego!
Halef uśmiechał się zadowolony. Osiągnął swój cel i zwrócił mi broń.
Teraz wypadło zająć się śladami. Chciałem, jak się rzekło, wybadać, w jakim kierunku przemytnicy wywieźli swój szafran. Prawie całą noc trwali na miejscu i krótko przed świtem zawrócili do
Strona:Karol May - Przed sądem.djvu/44
Ta strona została uwierzytelniona.
44