Strona:Karol May - Przed sądem.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.

kanału, bowiem dostrzegłem na wodzie ich łódki; wiosłowali na północ, czyli tam, skąd wczoraj przybyli. Stwierdziłem to, nic nie mówiąc staremu kol agasiemu. Jednakże zwróciłem na to uwagę Hadżiego ukradkowem mrugnięciem. Następnie skierowałem oficera na ślady, które odcisnęliśmy poprzedniego dnia, potem na biegnące od kanału koleiny przemytników, głęboko wyciśnięte, gdyż ludzie byli ciężko obarczeni. Powróciwszy do naszych śladów i dążąc za niemi aż do ognisk, wyświetliłem mu wszystko, czego sam nie mógł wywnioskować, i podkreśliłem tę okoliczność, że nasze ślady schodziły się ze śladami przemytników w tem miejcu dopiero, gdzie zostaliśmy ujęci, z czego wynikało, że z nimi nie mogliśmy przestawać.
— Rozumiem to wszystko bardzo dobrze, emirze, — rzekł. — Możesz być przekonany, że wierzę każdemu twemu słowu. Wykazałeś mi, że przemytnicy są absolutnie obcy i, że nie przypuszczaliście nawet możności ich nadejścia.

45