wierzył, aby pomimo liczebnej przewagi mogli nas powstrzymać, i... miał rację!
Budynek składał się, jak wszystkie domy miasta, z cegieł, sprowadzonych z rumowisk dawnego, wielkiego Babilonu; wyglądał brudno i niepozornie. Dziedziniec nie był wielki, pozwalał jednak na swobodę ruchów, która mogła później okazać się konieczną.
Mur, o którym mowa, był wysokości ludzkiego wzrostu, ale w pewnych miejscach, gdzie górne warstwy cegieł były wyszczerbione, obniżał się tak, że nie byłoby zuchwalstwem przesadzić go w galopie. O to mi chodziło, gdy pytałem się, co leżało po drugiej stronie. Właściwie, powinienem był starać fantazję. Chrześcijanin ujęty w Hilleh, w ośrodku nietolerancji szyitów, posądzony o zabójstwo człowieka i pogruchotanie innego, a może i o przemytnictwo — to były poważne powody do obaw! Już to samo, że jestem chrześcijaninem, było wysoce dla mnie niebezpieczne.
A jednak spoglądałem w przyszłość
Strona:Karol May - Przed sądem.djvu/57
Ta strona została uwierzytelniona.
57