Strona:Karol May - Przed sądem.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

z największym spokojem: kiedy rzuciłem okiem na Halefa, ten uśmiechnął się do mnie z zaufaniem i zapytał;
— Czy masz już jakiś plan, sihdi?
— Nie — odrzekłem w dialekcie moghrebinicznym, aby nie zrozumieli mnie żołnierze. — Musiałbym wiedzieć zgóry, jaki obrót sprawa przybierze; a że nie mam pojęcia, nie pozostaje nam nic innego, tylko spokojnie czekać.
— Ale możesz mi powiedzieć, jak naogół mamy się zachować?
— Tak. Nie będę się wypierał tego, że jestem chrześcijaninem, przynajmniej tutaj; winienem to mnie samemu i mojej religji; ty powinieneś wzorować się mnie. Przypuszczam, że będziemy musieli przesadzić mur. Leżąca za nim uliczka nie jest szeroka i, ażeby nie najechać na jej przeciwny mur, należy kierować konia naukos i z prawa na lewo tak, aby po skoku znaleźć się twarzą na północ. Musisz to sobie zapamiętać, żebyśmy się nie minęli, i żebyś nic nie przeoczył.
Allah! Czy jestem ślepy, sihdi? Czy sądzisz, że mógłbyś przesadzić mur

58