Strona:Karol May - Przed sądem.djvu/62

Ta strona została uwierzytelniona.

niał tem większy turban, który pomimo swej objętości wcale mi nie imponował. Obok niego z lewej strony postępował człowiek, na którego narazie nie zwróciłem uwagi, ale którym tem bardziej interesowałem się później. Był ubrany po persku. Wszystkie te osoby posuwały się, z wyjątkiem kol agasiego, nie w naszą stronę, lecz wzdłuż budynku do pewnego miejsca, gdzie stara, mocno potargana zasłona zwisała z muru, zasłona, którą jakiś skwapliwy sługa rozpiął nakształt dachu, aby osłaniała od słońca forum sądów publicznych.

W tem ocienionem miejscu ustawiono krzesło, w którem namiestnik zasiadł, jak na tronie, Z jego prawej i lewej strony zasłano poduszki, aby wybitnym prawniczym luminarzom udogodnić pozycję z podgarniętemi nogami; mniej wybitni juryści rozsiedli się gdzie i jak kto mógł. Z perska ubrany osobnik spoczął tuż obok krzesła. Gdy cała mehkeme usadowiła się, zbliżył się tłum widzów, aby „mahill el adl[1] otoczyć półkolem.

  1. Miejsce sprawiedliwości.
62