— Spójrz na człowieka, który stoi obok Persa i mówi z nim! — odparł.
— Odwrócony jest od nas twarzą — nie widzę jej.
— Ale ja go widziałem!
— Czy znasz go?
— Tak. I ty poznasz go odrazu, skoro się odwróci.
— Któż to?
— Safi.
— Co? Kto? Czyżby Safi, sill, który chciał nas oddać w ręce Pedera?
— Którego oszczędziłeś, mimo że chętnie dałbym mu powąchać mego kurbacza. Tak, to on.
— Czy nie mylisz się?
— Nie. Uważaj! Teraz odwraca się.
Ujrzałem twarz i poznałem ją. Był to istotnie człowiek Mansurijeh. Nie poznał nas. Co robił w Hilleh? Czy bawił tutaj z polecenia sillanów? O czem mówił z Persem? Czy znał go? Jeżeli tak, to i ten należał do tajnego związku. Czy doniósł mu, że to my ukaraliśmy Pedera chłostą? Kim był Pers? Czem się tłuma-
Strona:Karol May - Przed sądem.djvu/65
Ta strona została uwierzytelniona.
65