Strona:Karol May - Przed sądem.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.

żeby ci mądrzy panowie rozlecieli się na wszystkie strony?
— Mam wielką na to chętkę, ale sądzę, będzie lepiej zrezygnować z tego szaleństwa. Czeka nas w każdym razie przyjemność odniesienia zwycięstwa słownego w dyskusji z tymi uczonymi mężami prawa. Bądźmy rozsądni! Naprzód!
— Tak, naprzód, sihdi! Będziemy mówić z nimi tak, jak nigdy jeszcze nie mówiono w żadnej mehkeme. Idziemy!
Nastąpiła scena, której nie zapomnę nigdy, rozprawa sądowa, którą byłbym uważał za niemożliwą, gdybym jej osobiście nie przeżył. Znawcy ówczesnych stosunków nie będą, czytając te wiersze, dziwili się zbytnio. Cały ten ciekawy przebieg odznacza się jedynie tem, że dwom oskarżonym nie imponował nikt z zasiadających osób, a tem mniej łącznie cały skład wysokiego sądu. Jedynym motywem rozwagi było to, że znajdowaliśmy się w otoczeniu wysoce fanatycznej ludności, i że półkole publiczności wzrastało z chwilą każdą. Ludzie, którzy napływali przez otwarte wrota, byli wszyscy uzbrojeni.

68