Strona:Karol May - Przed sądem.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.

ni daleko wtył i, podczas gdy się wszczął z tego powodu wielki rozgardjasz, pozwoliliśmy naszym znarowionym koniom tańczyć wkoło, dopóki półkole na wszystkie nuty klnących widzów nie cofnęło się daleko wgłąb na taką przestrzeń, że nikogo z nich nie mogło dosięgnąć uderzenie kopyt. Poturbowani zostali usunięci; ile było głów, tyle głosów obrzucało nas przekleństwami i wyzwiskami. Jednakże Halef grzmiał jeszcze głośniej, zwracając się do namiestnika, tak że przekrzyczał wszystkich:
— Oto masz następstwa! Odpowiadaj za nie! Kto się nie zna na koniach, niech nie wydaje lekkomyślnych rozkazów!
Widać było po dostojniku, że chciał odpłacić za tę obrazę, ale pułkownik uspokoił go skinieniem ręki, dorzucając parę słów, których z powodu hałasu nie mogliśmy dosłyszeć. Potem otrzymaliśmy rozkaz, bardzo dla nas pożądany:
— Możecie wsiąść zpowrotem! Pozwalamy wam narazie, a później potrafimy poskromić was i wasze bestje.
— Słuchamy, — skinął Halef z mi-

73