Strona:Karol May - Przed sądem.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.

— Widzisz, o paszo, trzy osoby są poszkodowane! To nie może ujść bezkarnie, gdyż nie konie są winne, lecz jeźdźcy! Tam siedzi Safi, wierny poddany padyszacha. Jest to mój znajomy i znajduje się pod moją opieką. Mam nadzieję, że sprawca jego obrażenia będzie najsurowiej ukarany. Tylko wtedy będę mógł z tą pochwałą, jakiej sobie życzysz, donieść o tobie mojemu Panu, królewskiemu Sillullah[1], którego sa’idem[2] jestem.

Teraz dopiero, gdy mówił, uzyskałem możność przyjrzenia się temu człowiekowi uważniej, niż przedtem. Był, jak wspomniałem, ubrany po persku, niewysoki i barczysty. Głos jego brzmiał władczo, tak, jakgdyby zwykł rozkazywać. Broda i policzki były golone, zato nosił długie wąsy, których lewą połowę przecinała ognista blizna od czoła aż do górnej wargi. Lewy oczodół, przez który blizna przechodziła, był próżny. Zauważyłem, że podczas przemówienie i częstokroć później podnosił rękę, aby wąsem bliznę zasłonić.

  1. „Cień Boga“ — szach perski.
  2. Pachołek.
75