— Witajcie w swym powrocie! Usiądźcie po mojej prawicy i lewicy!
Wskazał bejowi stronę lewą tak, że mnie pozostała prawa. Usiadłem na jednym z tych poświęconych kamieni i nie zauważyłem u nikogo z obecnych niechęci z tego powodu. Jakżeż bardzo odbijało to, od zachowania, które się spostrzega u muzułmanów.
— Czy rozmawiałeś z wodzem? — zapytał Chan.
— Tak jest. Wszystko już w największym porządku. A pielgrzymów powiadomiłeś już?
— Nie jeszcze.
— Czas już, żeby ci ludzie zebrali się. Daj rozkaz do tego.
— Ja rządzę tylko w sprawach, dotyczących wiary, a wszystko inne należy do ciebie. Nie umniejszę ci nigdy sławy, jako obrońcy wiernych i zwycięzcy nieprzyjaciół.
To było także skromnością, jakiej nie spotyka się nigdy u mahometańskich imamów. Ali Bej podniósł się i odszedł. Podczas mojej rozmowy z Chanem zauważyłem wśród pielgrzymów ruch, który wzrastał z każdą chwilą. Kobiety i dzieci pozostały na swoich miejscach, mężczyźni zaś ustawili się wzdłuż strumienia, a dowódcy poszczególnych plemion, szczepów i miejscowości otoczyli kręgiem Ali Beja, który obwieścił im zamiary mutessaryfa z Mossul. Panował przytem spokój i porządek, jak podczas parady europejskiego wojska, bez tej hałaśliwej krętaniny, jaką zwykle się widzi i słyszy u wojowników Wschodu. W jakiś czas potem, gdy dowódcy zawiadomili swoich ludzi o rzeczy i powtórzyli im rozkazy Ali Beja, rozeszło się zgromadzenie, bez żadnego nieporządku; każdy udał się na miejsce zajmowane poprzednio.
Ali Bej powrócił do nas.
— Co nakazałeś? — spytał Chan.
Zapytany wyciągnął rękę i wskazał na oddział z dwudziestu może ludzi, wchodzący na tę samą ścieżkę, którą niedawno myśmy zeszli.
— Patrz, oto są wojownicy z Airam, Hadżi Dso i Szura Chan, którzy doskonale znają tę okolicę. Wychodzą naprzeciw Turków i zawiadomią nas o ich nadejściu zawczasu. W stronie Baadri stoją moje straże tak, że nas niepodobna zaskoczyć. Noc nastanie dopiero za trzy go-
Strona:Karol May - Przez dziki Kurdystan Cz.1.djvu/12
Ta strona została skorygowana.
2