Strona:Karol May - Przez dziki Kurdystan Cz.1.djvu/197

Ta strona została skorygowana.

aresztować makredża, przybyli za późno; już go nie było. Dlatego wszyscy okoliczni bejowie i kiajowie otrzymali rozkaz pojmania go, skoro tylko się gdzieś pokaże. Anadoli Kazi Askeri przypuszcza, że umknął do Bagdadu, gdyż był przyjacielem tamtejszego waliego[1].
— To będzie przypuszczenie fałszywe! Zbieg uciekł spewnością w góry, gdzie go trudniej pochwycić, a stamtąd uda się raczej do Persji niż do Bagdadu. Koszta podróży może łatwo zdobyć sobie w drodze. Jest starszym sędzią wszystkich mniejszych sądów i ich funduszami będzie mógł rozporządzać.
— Masz słuszność, effendi! Wczoraj właśnie dowiedzieliśmy się, że rankiem dnia poprzedniego był w Alkosz, a wieczorem już w Mungayszi. Zdaje się, że dąży do Amadijach, ale kołuje, gdyż obawia się krain Dżezidów, na których napadał.
— Ali Bej słusznie przypuszcza, że przybycie jego tutaj może mi sprawić znaczne trudności. Będzie mi bardzo na przeszkodzie, a ja nie będę niestety mógł udowodnić, że jest zbiegiem.
— O emirze, Ali Bej jest rozumny. Skoro tylko usłyszał o makredżu, kazał mi natychmiast osiodłać najlepszego konia i jechać przez całą noc, abym mógł przybyć tu przed makredżem na wypadek, gdyby miał zamiar udać się do Amadijah. Kiedy zaś opuszczałem Baadri, dał mi dwa pisma, otrzymane z Mossul. Oto one; zobacz, czy ci się przydadzą na co.
Otworzyłem i przeczytałem. Jedno był to list Anadoli Kazi Askeriego do Mir Szejk Chana, w którym mu donosi o usunięciu mutessaryfa i makredża. Drugie zawierało urzędowe zlecenie dla Ali Beja aresztowania makredża i sprowadzenia go do Mossul, skoro go tylko na swojem terytorjum zobaczy. Oba pisma zaopatrzone były podpisem i pieczęcią Kazi Askeriego.
— Papiery te mają dla mnie rzeczywiście wielką wartość. Jak długo mogę je zatrzymać przy sobie?
— Są zupełnie twoją własnością.
— Makredż był zatem w Mungayszi wczoraj wieczorem?

— Tak.

  1. Wicekról.
179