Strona:Karol May - Przez dziki Kurdystan Cz.1.djvu/251

Ta strona została skorygowana.

— Ruh ’i kulyan? Duch jaskini? Któż nosi to miano szczególne? — zapytałem stuletnią.
— Tego nikt ci nie potrafi powiedzieć.
— Ale ty mówisz o nim, możesz mi więc objaśnić.
— Ruh ’i kulyan, to istota, której nikt nie zna. Jest on raz tu, raz tam, wszędzie, gdzie znajduje się jakiś proszący, a zasługujący na to, żeby prośba jego została spełniona. Tam udają się wszyscy, którym pomoc potrzebna, o północy, i mówią mu, czego żądają. Wówczas daje radę i pociechę, lecz umie także grozić i karać, i niejeden potężny wykona to, czego duch odeń zażąda. Przy obcym nigdy o nim nie mówią, albowiem dobrzy tylko i przyjaciele mogą wiedzieć, gdzie go znaleźć.
— Tajemnica więc twoja na nic mi się nie przyda.
— Czemu?
— Nie powiedzą mi, gdzie można go znaleźć, chociaż wymienię jego imię.
— Więc powiedz tylko, że ja opowiadałam ci o nim, a wówczas pokażą ci miejsce, gdzie można go znaleźć. Imię moje znane jest w całym kraju Tijari, a ludzie dobrzy wiedzą, że mogą ufać moim przyjaciołom.
— Jak brzmi twe imię?
— Nazywam się: Marah Durimeh.
Oto była ta tajemnicza wiadomość, brzmiąca jednak tak dziwacznie, że nie przywiązywałem do niej żadnego znaczenia. Pożegnałem się i poszedłem do domu. Tam zauważyłem, że w kuchni było coś niezwykle głośno. Musiało się coś stać szlachetnej Merzinah, co wywołało jej niezadowolenie. W okolicznościach obecnych mogło nawet najdrobniejsze zdarzenie mieć wartość nadzwyczajną, wszedłem więc do środka. Merzinah prawiła dzielnemu adze kazanie; spostrzegłem to na pierwszy rzut oka. Stała przed nim z groźnie podniesionemi rękoma, a on miał oczy spuszczone, jak chłopiec, któremu udziela nagany wychowawca. Ujrzawszy mię wchodzącego, wzięła mię natychmiast w obroty:
— Przypatrzno się temu Selimowi Adze!
Wskazała przytem z rozkazującą miną na biedaka, a ja zrobiłem głową ćwierć obrotu, aby mu się posłusznie przypatrzeć.
— Czy ten człowiek, to aga Amantów? — zapytała teraz.

233