Strona:Karol May - Przez dziki Kurdystan Cz.1.djvu/55

Ta strona została skorygowana.

Człowiek z twarzą jastrzębia wypiął się dumnie przy tych słowach.
— Masz pełnomocnictwo na piśmie?
— Nie.
— Znaczysz więc tu tylko tyle, co każdy inny.
— Kajmakam za mnie zaświadczy.
— Możesz się wylegitymować tylko pełnomocnictwem na piśmie. Idź i postaraj się o nie. Mutessaryf z Mosul pozwoli siebie zastępować tylko człowiekowi z jakiemiś wiadomościami.
— Czy chcesz mię obrazić?
— Nie. Chcę tylko stwierdzić, że nie jesteś oficerem, że na rzeczach wojskowych się nie znasz, i że tutaj masz milczeć.
— Emirze — zawołał, rzucając mi wściekłe spojrzenie.
— Czy mam ci dowieść prawdy słów moich? Jesteście tak osaczeni, że ani jeden z was ujść nie może. Potrzeba tylko pół godzinki, a będziecie wystrzelani do nogi. Mam więc wobec takiego stanu rzeczy mówić bejowi, żeby broń złożył? Uważałby mię za szaleńca. Miralaj — niech mu Allah użyczy swej łaski i miłosierdzia — poprowadził przez swą lekkomyślność tysiąc pięciuset wojowników na zgubę. Kajmakamowi przypada w udziale zaszczytne zadanie wydarcia ich tej zgubie. Jeżeli mu się to uda, postąpi, jak dobry oficer, jak bohater. Ale nie uda mu się to w górnolotnych słowach, za któremi czają się trwoga i podstęp. W rzeczach wojskowych rozstrzygać ma tylko wojownik.
— A jednak i mnie posłuchaj!
— Nie wiem, w jakim kierunku.
— Należy też ułożyć sprawy ze strony prawnej, a ja jestem makredżem.
— Bądź, czem ci się podoba! Nie możesz mi pokazać pełnomocnictwa, więc między nami rzecz skończona.
Miałem zdecydowaną niechęć do tego człowieka, nie byłoby mi jednak przyszło na myśl dawać jej tak silnego wyrazu, gdybym nie miał wyraźnego wyczucia, że człowiek ten w obecnych warunkach zawinił najwięcej. Pocóż ten sądownik przyłączył się do wyprawy? Oto tylko dlatego, ażeby po ewentualnem zwycięstwie nad

43