Strona:Karol May - Przez dziki Kurdystan Cz.1.djvu/56

Ta strona została skorygowana.

Dżezidami dać im na drodze prawa muzułmańskiego jeszcze bardziej odczuć otomańską przewagę.
Zwróciłem się do kajmakama.
— Co mam powiedzieć bejowi, skoro mię spyta, czemu napadliście na Szejk-Adi?
— Ponieważ chcemy wydostać tu dwu morderców, oraz dlatego, że Dżezidzi nie płacą regularnie haraczu[1].
— Zdziwią go bardzo te powody. Morderców winniścię szukać wśród siebie; tego on wam dowiedzie, a haracz mogliście wydobyć na innej drodze. Co mam mu powiedzieć o twoich obecnych postanowieniach?
— Powiedz mu, żeby mi przysłał człowieka celem omówienia warunków, pod którymi odejdę.
— A gdy mnie spyta o podstawę twych warunków?
— Żądam w imieniu mutessaryfa zwrotu naszych dział; żądam grzywny za każdego zabitego i rannego; żądam nieuiszczonego haraczu i żądam wypłacenia sumy, którą później oznaczę, tytułem kontrybucji.
— Allah kerim, Bóg jest dobrotliwy! Dał ci usta, które bardzo dobrze umieją żądać. Nie potrzebujesz mówić mi już nic więcej; zresztą powiesz sam Ali Bejowi. Pójdę zaraz do niego i doniosę wam zaraz o odpowiedzi bądź sam, bądź też przez posłańca.
— Powiedz im jeszcze tylko, że mają wypuścić na wolność naszych artylerzystów i wynagrodzić im trwogę.
— Oznajmię mu i to także, obawiam się jednak, że on ze swej strony zażąda wynagrodzenia za niespodziankę, którą jemu zgotowaliście. Jesteśmy gotowi; wybieram się, lecz muszę was przedtem ostrzec w jednym kierunku. Jeżeli poczynicie w Szejk Adi jakie szkody, wówczas Ali Bej nie zechce was oszczędzać.
Powstałem, a oni uczynili to samo i odeszli.
Zawołałem z góry Halefa i Ifrę, aby siodłali konie, co zabrało czasu nie wiele. Opuściliśmy dom i dosiedliśmy koni.
— Zatrzymajcie się tutaj, wrócę zaraz.

Rzekłszy to, pojechałem trochę w dół doliny, aby przyjrzeć się skutkom dział. Były okropne, złagodzone tylko tem, że Dżezidzi pozbierali rannych Turków i opatrzyli ich wedle możności. O ileż inaczej wyglądałoby

  1. Opłata składana przez nie-mahometan.
44