Strona:Karol May - Przez dziki Kurdystan Cz.1.djvu/65

Ta strona została skorygowana.

— I ty go wykonasz?
— Wedle sił wszystkich.
— Uczyń to!
Podniósł się na znak, że rozmowa skończona. Kajmakam poruszył się, aby go wstrzymać.
— Co poczniesz, beju?
— Ty poburzysz sioła Dżezidów i złupisz ich mieszkańców, a ja, wódz Dżezidów, potrafię ich przedtem obronić. Wtargnęliście do nas bez poprzedniego zawiadomienia, bronicie tego motywami, które są kłamstwem. Chcecie niszczyć, palić, łupić i mordować. Zabiliście nawet mojego posła; popełniliście więc czyn zupełnie niezgodny z prawem narodów. Z tego wynika, że was za wojowników uważać nie mogę, lecz za rozbójników, a rozbójników należy poprostu wystrzelać. Jesteśmy gotowi! Wracaj do swoich! Narazie jesteś jeszcze pod moją opieką, potem jednak każdy zrobi z tobą, co zechce.
Wyszedł z namiotu i podniósł rękę. Artylerzyści czekali na to widocznie dość długo — huknął wystrzał armatni jeden i drugi.
— Panie, co czynisz?! — zawołał kajmakan — zrywasz zawieszenie broni, jeszcze zanim wróciłem od ciebie.
— Czyż zawarliśmy jakie zawieszenie broni? Czyż nie powiedziałem ci, żeśmy gotowi? Słyszysz? To były kartacze, a to granaty; te same, które przeznaczyliście na nas. Teraz trafiają was. Allah osądził; dosięga grzesznika własnym jego grzechem. Słyszysz wrzaski twych ludzi? Idź i rozkaż im, aby burzyli nasze sioła!
— Wstrzymaj się, Ali Beju! Daj znak zaprzestania ognia, abyśmy dalej mogli prowadzić układy.
Trzeci i czwarty strzał wywarły widocznie skutek nadzwyczajny. Można to było wnosić z dzikiego wycia, dolatującego z doliny.
— Ty znasz rozkaz mutessaryfa, a ja znam swój obowiązek; jesteśmy gotowi.
— Mutessaryf nie wydawał rozkazów mnie, lecz miralajowi, a teraz jest moim obowiązkiem zapobiec wystrzelaniu moich bezbronnych ludzi. Muszę starać się ich wyratować.
— Jeżeli chcesz przy tej myśli pozostać, to gotów jestem wznowić układy.

53