Strona:Karol May - Przez dziki Kurdystan Cz.1.djvu/72

Ta strona została skorygowana.

kiedyś w niej prochy jego przechować, gdy przyjdzie czas wydobycia go z grobu, aby nie pomieszał się i nie zanieczyścił pyłem trumiennym. Ta urna, to arcydzieło sławnego garncarza, godne tego, aby przyjęło śmiertelne szczątki świętego. Znajduje się w domu moim w Baadri i wysłałem już posłańca, aby ją przynieść. Nadejdzie, zanim jeszcze skończycie pracę przy stosie.
To wystarczało i procesja ruszyła wdół. Przeszliśmy obok baterji i dotarliśmy do miejsca, na którem święty ofiarował zemście siebie i swego wroga. Ujrzeliśmy wzgórek popiołu, z którego sterczały na pół spalone grube kawały drzewa. Przed stosem leżał trup zastrzelonego parlamentarza. Żar ognia zniszczył jego odzież, ale ciała nie naruszył. Usunięto go, przyczem ucierpiał silnie nasz zmysł powonienia.
Popiół już wychłódł. Z pobliskich domostw przyniesiono potrzebne narzędzia i rozpoczęło się ostrożne, cal za calem postępujące usuwanie wierzchniej okrywy popiołu. Musiano to robić tak troskliwie, że sporo czasu upłynęło na tej pracy. Podczas tego nadszedł Dżezid z mułem, który niósł przymocowaną na grzbiecie urnę. Kształtem przypomniała odwróconą umbrę, jaką widujemy na naszych lampach, umieszczoną na nodze. Na tem znajdowała się nakrywa, ozdobiona słońcem jak koroną. Na naczyniu wypalony był jeszcze jakiś wizerunek i kilka słów w narzeczu Karmangdżi.
Zdawało mi się, że niepodobna będzie odróżnić szczątków świętego od szczątków stosu; okazało się jednak, że przypuszczenie to było mylne. Gdy odgarnięto popiół aż do spodu, ukazały się dwie nieforemne bryły, na które kapłani zwrócili całą swoją uwagę. Nie mogli oni widocznie jasno się rozeznać i Mir Szejk Chan skinął na mnie.
Zbadanie obu tych przedmiotów było rzeczą wcale nie łatwą. Należało przedewszystkiem zatkać sobie usta i nos. Mieliśmy przed sobą rzeczywiście ciała obydwu zmarłych. Były upieczone i zwęglone na poły, a okryte dość twardą skorupą. Przy bliższem zbadaniu okazało się, że ta skorupa składała się z niepalnych części smoły ziemnej i przylepionego do niej popiołu.
— To zmarli... — zauważyłem. — Zawdzięczacie to smole ziemnej, że możecie pochować waszego „świętego“.

60