Strona:Karol May - Przez dziki Kurdystan Cz.1.djvu/75

Ta strona została skorygowana.

wiersze. W wielkiem piśmie znajdował się mały otwarty list. Podał mi oba.
— Przeczytaj, emirze! Ciekawy jestem, co postanowił mutessaryf.
Pismo ułożone było przez pisarza gubernatorskiego, a podpisane przez mutessaryfa. Obiecywał w niem przybyć do Dżerraijah nazajutrz rano w otoczeniu dziesięciu ludzi i podał jako warunek, żeby Ali Bejowi towarzyszyło także tylko tak mało ludzi. Oczekiwał, że ugoda dojdzie do skutku w drodze pokojowej i prosił, aby kajmakamowi oddać załączony rozkaz. Zawierał on także pokojowe polecenie zaprzestania wszelkich kroków nieprzyjacielskich aż do dalszego zarządzenia, oszczędzania miejscowości Szejk Adi i traktowania Dżezidów jako przyjaciół. Do listu tego dołączona była uwaga, żeby go czytać dokładnie.
Ali Bej skinął głową z zadowoleniem, a po krótkiej pauzie ulżył swojemu wezbranemu sercu:
— Wygraliśmy i daliśmy mutessaryfowi skuteczną naukę na przyszłość. Widzisz to, emirze? Kajmakam otrzyma ten rozkaz, a jutro będę w Dżerraijah.
— Na co dawać ten list kajmakamowi?
— Należy mu się.
— A jednak to zbyteczne; zobowiązał się przecież sam uczynić to, co mu tu polecono.
— Wykona to tem pewniej i wierniej, skoro zobaczy, że to jest także wolą mutessaryfa.
— Przyznam ci się, że ten rozkaz na piśmie budzi we mnie podejrzenie.
— Dlaczego?
— Bo zbyteczny. A jak dziwnie brzmią ostatnie słowa, żeby kajmakam czytał rozkaz dokładnie.
— Ma to nas przekonać o dobrej woli mutessaryfa, a kajmakama skłonić do punktualnego posłuszeństwa.
— Ta punktualność rozumie się sama przez się i dlatego wydaje mi się ten rozkaz więcej niż zbytecznym.
— Ten list nie do mnie należy; gubernator powierzył go mej uczciwości, więc kajmakam ma go otrzymać.
Wydało się, że przypadek sam chce dać osobną sankcję zamiarowi beja, gdyż w tej właśnie chwili oznajmił wchodzący Dżezida:
— Panie, jakiś jeździec zbliża się z doliny.

63