Strona:Karol May - Przez dziki Kurdystan Cz.2.djvu/153

Ta strona została skorygowana.

— Kto był przy tem?
— Mohammed Emin, dwaj Kurdowie, schwytani z nami razem przez Nazarahów i pisarz meleka, który miał być tłumaczem Haddedihna, bo umie po arabsku. Najpierw nie chcieli Kurdowie wierzyć, że napadnięto na ciebie, uważali to za podstęp meleka. Uwierzyli dopiero, widząc zabitego konia, ale twierdzili, że to Nazarahowie cię usunęli, bo nie chcieli mieć pośrednika. Słano posłów tu i tam, wreszcie zjawił się Nedżir Bej, i powiedział, że zastrzelili cię Kurdowie Berwari: twierdził, że widział to z drugiego brzegu.
— A łajdak!
— Tak jest, zihdi. Ale otrzyma swoją nagrodę! Już, już przyjść miało do walki, kiedy udałem się do meleka, znajdującego się właśnie u beja z Gumri i poprosiłem go, żeby zawarł zawieszenie broni, a ja tymczasem spróbuję poszukać ciebie. Sądzili, że to niemożliwe, ale gdy wspomniałem o naszym psie, nabrali nadziei. Wysłano ostatnie poselstwo, z którem i ja udać się miałem. Berwari zgodzili się, że obie strony pozostaną na swoich miejscach do następnego południa; jeżeli do tej chwili cię nie będzie, walka się ma rozpocząć.
— No, a ty?
— Poszliśmy z psem na miejsce, gdzie leżał koń. Dojan znalazł natychmiast twoje ślady i pociągnął mię ku rzece. Jasnem było, że przeprowadzono cię przez wodę.Inni sądzili, że powinienem był wrócić do Lican i przejść przez most na drugą stronę. Nie miałem jednak czasu na to, bo wieczór był już blisko. Rozebrałem się, związałem rzeczy na głowie i przebrnąłem z psem na drugą stronę.
— Czy znaleźliście zaraz ślady na nowo?
— Tak, zihdi. Ubrałem się, poszliśmy śladem i oto jesteśmy tutaj.
— Halefie, ja ci tego nigdy nie zapomnę!
— Milcz, panie! Zrobiłbyś dla mnie to samo, a nawet więcej!
— Co powiedział Anglik?
— Nie rozumiano jego słów, ale biegał jak wściekły, a na twarzy wyglądał, jak pantera w sieci.
— Czy Nedżir Bej wie, że mię szukasz i że psa masz z sobą?

147