lecz bezinteresowność potrafi z istotnem powodzeniem opowiadać to wzniosłe słowo, co „głosi pokój i zwiastuje zbawienie“. To słowo; wszakże ono nie pochodzi ani od Kserksesa, ani od Aleksandra, ani od Cezara, ani od Napoleona, lecz od tego, który się urodził w stajence, kłosy jadł z ubóstwa, nie miał gdzie głowy skłonić, a zawsze głosił: „Szczęśliwi miłujący pokój, albowiem oni zwać się będą synami Bożymi“.
Upłynęła przeszło godzina, a jeszcze siedziałem sam. Zacząłem się już obawiać, że towarzyszom stało się co złego w jaskini i namyślałem się już, czy nie lepiejby było pójść za nimi, kiedy usłyszałem odgłos kroków.
Powstałem i ujrzałem ich trzech, a równocześnie zauważyłem, że raisowi zdjęto już więzy.
— Czekałeś bardzo długo! — ubolewał melek.
— Bałem się już o was — odrzekłem — i niebawem byłbym był do was poszedł.
— Nie było potrzeba. Panie, widzieliśmy ducha jaskini i mówiliśmy z nim!
— Czy poznaliście go?
— Tak. To... powiedz ty pierwej to imię!
— Marah Durimeh?
— Tak, emirze! Ktoby to był pomyślał!
— Ja! Przeczuwałem to już od dłuższego czasu. O czem mówiliście z nią?
— To jest i zostanie tajemnicą. Panie, ta niewiasta, to sławna meleka[1], a to, co do nas mówiła, nastroiło nam serca na rzecz pokoju. Berwari będą naszymi gośćmi i opuszczą Lican jako nasi przyjaciele.
— Czy rzeczywiście? — spytałem uradowany.
— Tak jest — odrzekł bej z Gumri. — A czy wiesz, komu to zawdzięczamy?
— Duchowi jaskini.
— Tak, ale najpierw tobie. Emirze, stara królowa kazała nam być twymi przyjaciółmi, ale my byliśmy już nimi poprzednio. Zostań w tym kraju jako brat mój i nas wszystkich!
— Dziękuję wam! I ja miłuję krainę ojców moich i chciałbym głowę swoją w niej złożyć, ale pozostanę u was wraz z towarzyszami, dopóki czas na to pozwoli. Czy Marah Durimeh zostanie nadał duchem jaskini?
- ↑ Królowa.