Strona:Karol May - Przez dziki Kurdystan Cz.2.djvu/191

Ta strona została skorygowana.

— Słyszałam wiele i widziałam wiele — mówiła dalej. — Widziałam, jak upada wysoki i jak wznosi się niski; widziałam, jak zły triumfuje i jak dobry niszczeje; widziałem, jak szczęśliwy łzy leje, a nieszczęśliwy się raduje. Kości odważnego drżały ze strachu, a bojaźliwy czuł w sercu odwagę lwa. Płakałam razem z nimi i śmiałam się, wznosiłam się i spadałam, aż przyszedł czas, w którym nauczyłam się myśleć. Wówczas poznałam, że wielki Bóg rządzi wszechświatem, że dobry Ojciec wszystkich trzyma za rękę, bogatego i biednego, który się raduje i tego, który płacze. Ale wielu odeń odpadło i teraz śmieje się z niego, a jeszcze inni zowią się jego dziećmi, ale są dziećmi tego, który mieszka w dżehennie. Dlatego wielki ból wlecze się po ziemi i po ludziach, którzy nie chcą się dać Bogu ukarać. A jednak nie nadejdzie już drugi potop, gdyż Bóg nie znalazłby drugiego Noah, któryby mógł zostać ojcem lepszego rodu ludzkiego.
Zrobiła ponownie pauzę. Słowa jej, brzmienie jej głosu, ciche, a jednak wymowne oczy, jej powolne, jakgdyby zmęczone, a mimo to znaczące gesty, wywierały na mnie głębokie wrażenie. Jąłem pojmować tę władzę duchową, jaką ta kobieta miała nad biednymi intelektualnie mieszkańcami tego kraju. Zaczęła mówić dalej:
— Dusza ma drżała, a serce groziło pęknięciem; biedny lud budził we mnie litość ku sobie. Byłam bogata, bardzo bogata w dobra doczesne, a w sercu mojem mieszkał Bóg, którego oni porzucili. Życie moje umarło, ale ten Bóg nie umarł. Powołał mnie na swoją służebnicę. Teraz błądzę z miejsca na miejsce z pastorałem wiary, aby mówić i kazać o Wszechmocnym i Wszechdobrotliwym, lecz nie słowami, z którychby się wyśmiewano, tylko czynami, które spływają błogosławieństwem na potrzebujących miłosierdzia Bożego. Stara Marah Durimeh i Ruh ’i kulyan byli dla ciebie dotąd zagadką; azali są tem nadal dla ciebie, mój synu?
Nie mogłem postąpić inaczej; pochwyciłem jej rękę i przycisnąłem do ust.
— Rozumiem cię! — rzekłem.
— Wiedziałam, że ty powiesz tylko te słowa. I ty zmagasz się z życiem, pasujesz się z człowiekiem, który jest poza tobą i w tobie samym.

183