Strona:Karol May - Przez dziki Kurdystan Cz.2.djvu/47

Ta strona została skorygowana.

— Dostojnie! Bardzo dostojnie! Yes! He?
— Jednego konia, jedną strzelbę z lontem i pięćdziesiąt owiec.
— Ile to na pieniądze?
— Nie więcej jak pięć funtów.
— Oddam mu to.
— To byłaby wielka obraza, sir. Musimy się postarać o odpowiedni podarek.
— Dobrze! Pięknie! Co damy? Nie trzeba teraz jeszcze łamać sobie głowy nad tą sprawą.
— A ten człowiek żąda jeszcze bakszyszu. Master jak po kurdyjsko policzek, uderzenie w twarz?
— Silejk.
— Well! Dlaczego nie daliście mu kilku silejków?
— To nie byłoby na miejscu. Przeciwnie, obiecałem mu bakszysz, który otrzyma, gdy stąd odjedziemy.
— Więc pozwólcie, że ja mu go dam. Niech mu posłuży dla nauki i poprawy! Bej zeszedł po załatwieniu swoich urzędowych czynności, aby nas zaprowadzić na dziedziniec, gdzie mieliśmy siąść do obiadu. Zaproszono około czterdziestu osób, a oprócz tych przybyło jeszcze wiele innych, same się wschodnim zwyczajem bez skrupułów zapraszając.
Pod koniec jedzenia okazało się, że go nie starczyło dla wszystkich, więc goście przygodni otrzymali żywą owcę, którą przyrządzili natychmiast. Jeden wykopał dół w ziemi, a drudzy przynieśli kamienie i paliwo. Wybrany do tego człowiek chwycił owcę, poderżnął jej gardło, związał przednie nogi i powiesił ją za nie na belce. Jelit nie wyjmowano, tylko Kurd nabrał wody do ust, przyłożył wargi do .... zwierzęcia i zaczął wodę wdmuchiwać. Tę komiczną czynność powtarzał dopóty, dopóki z wydętych całkiem jelit nie wypłynęły nieczystości pyskiem. Wówczas pocięto wnętrzności na tyle części, ilu ludzi miało zjeść owcę, a następnie podzielono mięso także na tyle kawałków. Każdy owinął swoje mięso w jelita i włożył ten preparat do wyłożonego kamieniami dołu, nad którym rozniecono ogień. Po krótkim już czasie usunięto ogień, a napół upieczone kawały podążyły między zęby Kurdów ku swemu pożytecznemu przeznaczeniu.

45