Strona:Karol May - Przez kraj Skipetarów.djvu/16

Ta strona została skorygowana.
—   6   —

mu chudą szyję. Lewą rozerwałem kaftan. I rzeczywiście po obu bokach wisiały kule. Obie miały zawiasy i dawały się składać.
Spostrzegłem przy tej sposobności, że ubranie to było innej barwy po odwrotnej stronie i miało mnóstwo kieszeni. Sięgnąłem do pierwszej lepszej i namacałem jakiś przedmiot włosisty. Dobyłem go. Była to peruka: zupełnie te same zmierzwione, szczecinowate włosy, które widziałem u żebraka.
Hultaj tak się przestraszył, że zapomniał o wszelkiej obronie. Teraz dopiero zaczął wydawać okrzyki o pomoc i wymachiwać rękami.
— Osko, Omarze, przytrzymajcie go! Chwyćcie go mocno, choćby go nawet bolało!
Obaj wezwani skrępowali go tak, że ja miałem teraz wolne obie ręce. Ponieważ Halef przyniósł jeden z kaganków, padło na naszą zajmującą grupę światło tak jasne, że obecni mogli wszystko dokładnie zobaczyć. Zachowywali się spokojnie.
— Ten człowiek, którego uważacie za, świętego — wołałem dalej — jest sprzymierzeńcem Szuta. Jego mieszkanie jest miejscem pobytu złodziei i rozbójników, co wam później udowodnię. Przekrada się w rozmaitych przebraniach pomiędzy ludźmi i szuka sposobności do zbrodni. On i żebrak Sabat, to jedna i ta sama osoba. Tu pod pachami przywiązywał sobie kule. Gdy one podczas chodu uderzały o siebie, myśleliście, że to jego kości tak kłapią. Oto peruka, którą wkładał na głowę jako kaleka.
Wypróżniałem po kolei jego kieszenie, przypatrywałem się każdemu przedmiotowi i objaśniałem jego użytek.
— Oto puszka z mąką kolorową, która służy do tego, żeby twarzy nadać prędko inną barwę. Oto szmata, którą prędko ścierał farbę z oblicza. Tu ma flaszkę z wodą na to, żeby umyć się szybko nawet tam, gdzieby wody zabrakło. A to widzicie? Co to jest? To dwie małe półkule z kauczuku. Wkładał je do ust, gdy chciał