— To prawda. Pozwól zatem, że uścisnę ci rękę serdecznie.
Hekim odznaczał się, jak wszyscy tłuści ludzie, dobrodusznością. Był żądny nauki i skłonny do wdzięczności i zmienił się w ciągu południa. Czuł się bardzo szczęśliwym, otrzymawszy zaproszenie do mnie na kolacyę i pożegnał się po niej z taką serdecznością, jak gdybyśmy byli oddawna przyjaciółmi.
Jego tragarze musieli czekać tak długo i zabrali potem swoje ciężary. Zamiast modelu leżał na noszach kosz z instrumentami i sztywny kaftan, którego miał użyć jako szyldu.
Reszta wieczoru upłynęła nam na rozmowie o tem, co nazajutrz poczniemy. Postanowiłem wyjechać mimo bolu nogi, nie wolno nam bowiem było pozwolić tym czterem, których ścigaliśmy, tak się od nas oddalić, żebyśmy ich ślad stracili.
Na kartce, pisanej przez Hamd el Amazata, a znajdującej się w mym ręku, czytałem wyraźnie:
„In pripeh beste la karanorman chan ali sa panajir menelikde — bardzo prędko wiadomość do Karanorman-chan, ale po jarmarku w Menelik“.
Menelik zostawiliśmy dawno za sobą i ścigaliśmy aż do dzisiaj brata Hamda e! Amazata, nie mając wyobrażenia, gdzie właściwie leży to Karanorman. Napewno zdążał do tej miejscowości i tam mieli się obaj spotkać prawdopodobnie. Nie wątpiliśmy o ich niebezpiecznych zamiarach, które udaremnić uważaliśmy za swój obowiązek. W tym celu podjęliśmy się tej podróży. Gdybyśmy dopuścili do tego, żeby nas zbytnio wyprzedzili, moglibyśmy łatwo nie doprowadzić naszych usiłowań do pożądanego kresu. Dlatego musieliśmy bezwarunkowo nazajutrz ruszyć w dalszą drogę.
Halef uważał mnie za pacyenta i żądał, żebym się szanował, natomiast Osko i Omar godzili się całkiem na moje zdanie. Ten drugi przypomniał przytem swój obowiązek wywarcia zemsty, podjęty jeszcze na pustyni.
— Ed dem b’ ed dem — krew za krew! Poprzy-
Strona:Karol May - Przez kraj Skipetarów.djvu/179
Ta strona została skorygowana.
— 167 —