nina. Ja także nie sprzeciwiam się temu, żeby Mahometanin nosił naszą biblię ze sobą.
— Jeśli jesteś chrześcijanin i przywykłeś od młodości do sofy, to z pewnością zdaleka pochodzisz.
— Jestem z Alemanii.
— O, znam ją dobrze!
— Rzeczywiście? To mnie cieszy.
— Tak, leży koło Bawerii[1], kędy Wołga przepływa i koło Iswiczery[2], gdzie Tuna[3] uchodzi do Ak denic adalary[4].
— Z radością się dowiaduję, że znasz granice mojego kraju. Tu mało ludzi, tak zasobnych w wiedzę.
— Bo nie chcą się uczyć i niczego zapamiętać nie mogą — odpowiedział, odczuwając pochlebstwo. — Ja natomiast mam otwarte oczy i uszy i nie dopuszczam, żeby mi coś z pamięci zniknęło. O, ja wiem jeszcze więcej, o wiele więcej o twojej ojczyźnie.
— Już to zauważyłem.
— Stolicą waszego kraju jest Minik, gdzie warzą najlepsze arpa suju[5], którego możesz tu wypić, ile tylko zechcesz, a w...
— Masz arpa suju? — przerwałem mu. — Ty sam je wyrabiasz?
Myślałem nad tem, czy też i tu nie zajechał poczciwy Bawar, aby za przepis na piwo, dostać jeść i pić.
— Tak — odrzekł — sam je robię i używają go tu chętnie, a osobliwie w lecie.
— A jakie składniki dajesz do tego?
— Panie, tego zdradzić nie mogę.
— Czemu nie?
— To wielka tajemnica.
— O, w Bawerii zna ją każde dziecko. Ja posiadam nawet kilka tajemnic wyrobu piwa i wiem, jak się sporządza ciemne, jasne, ciężkie, lekkie i całkiem jasne zwane ak arpa suju.
— W takim razie jesteś jeszcze zręczniejszym pi-