— Nie, tego nie zrobili, ale to, że się okazali tak niewdzięcznymi, jest także powodem do tego, żeby ci prawdę wyjawić.
— Na czem polegała ta niewdzięczność?
— Na cięgach, które dali memu kochanemu szwagrowi, na co naturalnie nie odważyli się u mnie.
— Oho! — wpadł mu w słowo policyant. — Czy jeden z Aladżych nie wyrżnął cię w twarz, że aż usiadłeś na ziemi?
— Przywidziało ci się. Było ciemno, a razy spadały na ciebie gradem tak gęstym, że wogóle nie mogłeś się oglądać i na mnie zważać. Słowa twoje nie posiadają zatem mocy poważnego świadectwa.
— Nie sprzeczajcie się! — rozkazałem. — Co zrobili Aladży?
— Zapytali, jakie zadanie ma spełnić nasza gromada, a my oświadczyliśmy, że mamy ich najpierw pojmać, a następnie zabrać z chaty zwłoki i starego Mibareka. Myśleli, że Mibarek nie żyje. Gdy się dowiedzieli, że nie zginął, ucieszyli się i postanowili czemprędzej go uwolnić, aby nie wpadł znowu w wasze ręce. Mój szwagier dostał jeszcze kopnięcie od...
— Nie, to ty je otrzymałeś! — zawołał policyant.
— Milcz! To wszystko jedno, czy ja, czy ty, bo jesteśmy blizcy krewni. Nie poskąpili więc nam kilku kopnięć i skryli się trwożliwie w fałdach szat nocnych ziemi.
— Potem wy wróciliście, by zwołać bohaterów.
— Tak. Potrzeba było czasu na to; abyś zaś nie zaczął czego podejrzewać, spieszyliśmy się bardzo.
— Powiedzieliście przytem każdemu, że nie ma się czego obawiać, bo wrogowie cofnęli się dumnie?
— Tak, panie.
— Że jedynem niebezpieczeństwem, jakie ich czeka, jest wypicie arpa suju i zjedzenie koźlęcej pieczeni?
— Powiedzieliśmy im to w zaufaniu na cześć i chwałę twojej dobroci.
— Czy znaleźliście potem podczas wyprawy jakie ślady z Aladżych?
Strona:Karol May - Przez kraj Skipetarów.djvu/273
Ta strona została skorygowana.
— 255 —