— Więc jesteś Damasceńczykiem?
— Także nie. Jestem Frankiem, Germani i podróżowałem z mojej ojczyzny do wielkiej Sahar[1], aby stamtąd udać się do Gypt[2] i Belad el Arab[3].
— Allah jest wielki! Czy porobiłeś tam dobre interesa?
— Nie podróżuję dla interesów. Zwiedzam kraje i staram się poznać mieszkających w nich ludzi, ich języki i obyczaje. Dlatego na tak długi czas porzuciłem ojczyznę.
Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
— Dlatego? Allah! Jaki ci to przyniesie pożytek, że zobaczysz doliny i góry, ludzi i zwierzęta, pystynie i bory? Co ci z tego, że zobaczysz, jak się ubierają i usłyszysz, jak mówią?
To było dawne zapatrywanie, z którem spotykałem się często. Ci ludzie nie mogą tego w żaden sposób zrozumieć, że można zwiedzać obce kraje i ludzi z czysto poznawczych względów. Podróż w interesach lub pielgrzymka do Mekki. Poza to ich zrozumienie nie sięga.
— Czy ty lubisz dżografię[4] — zapytałem.
— Bardzo. Chętnie takie książki czytuję.
— Kto je napisał?
— Uczeni, którzy byli w tych krajach.
— I jesteś wdzięczny im za to, że cię bawią i uczą swojemi książkami.
— Naturalnie!
— W mej ojczyźnie są także ludzie, którzy sobie życzą takich książek. Czyta je wiele, wiele tysięcy. Muszą więc być tacy, którzy piszą takie książki i podróżują w dalekie strony, aby je poznać. Do nich ja należę.
— Więc jesteś także ehli dżografia. Mimoto pytam cię, co masz z tego? Porzucasz dom swój i harem, wyrzekasz się życiowych rozkoszy, aby na obczyźnie nie-