Na talerzu leżało sześć martwych wróbli Stropiony Habulam wodził wzrokiem od jednego do drugiego z nas poczem zapytał:
— Co to ma znaczyć? Dlaczego leżą nieżywe wróble na jumurta jemeki?
— Dałem im tego skosztować i w tej chwili zginęły wszystkie z rozkoszy, którą im smak potrawy zgotował. Teraz są to już djur el djinne[1]; unoszą się w rajskich ogrodach i słowiczymi głosami śpiewają chwałę twej sztuki kucharskiej.
Nie sięgnął po placek. Zbladł i wyjąkał:
— Effendi, ja ciebie nie rozumiem. Jak mogły wróble od jajecznicy poginąć?
— Oto właśnie chciałem ciebie zapytać; dlatego tutaj przyszedłem.
— Czy ja potrafię na to odpowiedzieć?
— Ty wiesz najlepiej. Czy nie ty ją przyrządzałeś?
— Ja? Skąd ci przyszła myśl, że sam ją smażyłem?
— Sądziłem, że powodowany uczuciem przyjaźni przyrządziłeś nam tę potrawę własnemi rękoma.
— To mi nawet przez myśl nie przeszło. Nie jestem aszdży[2] i byłbym wszystko popsuł.
— Więc powiedz nam, komu wdzięczni być mamy za ten dobry placek?
— Smażyła go służąca Anka.
— Poczęstuj ją nim i powiedz, żeby sama spróbowała. To nie uemr taami[3], lecz elum jemeki[4]. Kto to spożyje, na tego opadają cienie śmierci.
— Panie, przerażasz mnie!
— Przestraszyłbyś się jeszcze bardziej, gdybym nie miał złego wzroku. Leżelibyśmy teraz jako trupy tam