swej śmierci. Skoro wystąpiłem wobec cudzoziemca jako mściciel krwi brata, to mógł napadnięty pozbawić mnie bezwarunkowo życia, aby ocalić swoje. Znajdowałem się zupełnie w jego mocy, a mimoto ani włos nie spadł mi z głowy. Kan kani iczin[1], tak opiewa prawo krwawego odwetu, lecz Koran nakazuje: Adżyma adżymaji iczin[2]. Jak myślicie, czy Koranowi, czy nakazom ludzi grzesznych winien jestem posłuszeństwo? Czyż nie czytamy w świętych księgach: Szikri nimet goge doghru getir[3]? Ten cudzoziemiec wyświadczył mi największe dobrodziejstwo, jakie tylko istnieje. Gdybym za to godził na jego życie, ściągnąłbym raz na zawsze gniew Allaha na siebie. Dlatego dałem mu czekan. Jeśli z tego powodu ręka moja nie zwraca się przeciwko niemu, to nie podejrzewajcie, że wobec was wrogo wystąpię. Czyńcie, co chcecie! Nie przeszkadzam wam, ale nie żądajcie odemnie, żebym się przyczynił do zamordowania mego dobroczyńcy.
Mówił to bardzo poważnie i z wielkim naciskiem, a słowa jego wywarły zamierzony skutek. Reszta patrzyła na siebie przez chwilę w milczeniu. Nie mogli mu nie przyznać słuszności, ale to, że chciał mnie oszczędzać, było im wysoce niemiłe.
— Szejtan bu Nemczeji derile zaczile jut — Niech dyabeł połknie tego Niemca ze skórą i z kościami! — zawołał w końcu Mibarek. — Wygląda to tak, jakby temu człowiekowi wszystko musiało udawać się i wychodzić na dobre. Liczyłem pewnie na ciebie. Przyznaję, że zaszedł tu nieznaczny powód do tego, żeby pójść za podszeptem dobrego serca, ale nie wolno ci posuwać się w tem zbyt daleko. Skoro ci on życie darował, to pojmuję, że wzdrygasz się teraz zabrać mu jego życie, ale dlaczego chcesz drugich oszczędzać? Im nic nie masz