wyobrażał sobie, że istotnie uszanujemy jego wyrok. Janik i Anka zostali przy nas, więc Habulam powtórzył wezwanie tonem surowszym.
— Wybacz! — odezwałem się. — Oni oboje są od dziś u mnie na służbie.
— Nic o tem nie wiem.
— Powiedziałem ci teraz, więc już wiesz.
— Rozumiem ciebie. Zbuntowałeś ich przeciwko mnie, ale ja tego nie zniosę i ukarzę ich mimoto.
— O tem później pomówimy — odrzekłem spokojnie. — Widzisz, że rozprawa sądowa już się może rozpocząć.
Wskazałem na dziewkę, która wróciła właśnie z maszyną do chłosty i postawiła ją przed starym.
Przyrząd ten należy sobie wyobrazić jako długą, wązką, czworonożną pierwotnie ławę, z której wyjęto na jednym końcu dwie nogi tak, że ma tylko na drugim dwie tuż obok siebie. Ławę tę umieszcza się na ziemi tak, że nogi sterczą do góry. Winowajca kładzie się plecyma na desce w ten sposób, że nogi jego, zwrócone nieco do góry, oparte są na nogach ławy. Tak potem go przywiązują i wyliczają mu zapowiedziane razy na gołe, prostopadle podniesione podeszwy.
Jak bolesna to kara, wynika stąd, że często już po pierwszem uderzeniu pęka podeszwa. Wprawny kawas bije napoprzek wązkiej płaszczyzny podeszwy. Zaczynając od pięty, dochodzi aż do palców, nie pomijając najmniejszego skrawka skóry. Uderzenie pada naprzemian to na lewą, to na prawą stopę. Jeżeli podeszwy popękają od pięty aż do palców, zanim egzekucya dobiegnie do końca, zadaje się resztę razów w ten sposób, że się z poprzednimi krzyżują. Turek nazywa to w swoim wygodnym sposobie wyrażania się satrandż tachtassy wurmak, tzn. „bić w szachownicę“.
Murad Habulam przypatrywał się ławie wzrokiem niemal pieszczotliwym. Potem spojrzał znacząco na nas i zawołał do jednego ze stojących za nami parobków:
Strona:Karol May - Przez kraj Skipetarów.djvu/413
Ta strona została skorygowana.
— 385 —