— Może ja to przecież zrozumiem!
— Trudno. Ten człowiek jest Nirwani, czyli z perskiego miasta Nirwan. Miał czarną brodę i nazwano go dlatego Kara, czarny. Jego tutejsze imię brzmi więc Karanirwan. Zbudował on zajazd, chan, stąd łatwo zrozumieć, że ten dom otrzymał nazwę po właścicielu Karanirwan-chan i że go tak do dziś dnia nazywają.
— Szejtan — do dyabła! — szepnął ponownie Suef.
Murad Habulam otarł sobie pot z czoła i powiedział:
— To dziwne, jak z jednej nazwy potrafisz stworzyć całą historyę! Obawiam się tylko, że się mylisz.
— A ja nawet przysiągłbym, że ten chan nie znajduje się w mieście, ani we wsi.
— Dlaczego?
— Bo w takim razie byłaby na kartce nazwa wsi lub miasta. Ten dom leży gdzieś w odosobieniu; dlatego na nicby się nie zdało szukać go w spisie miejscowości.
— Jeśli tak jest istotnie, jak to sobie wyobrażasz, to chanu tego nigdy nie znajdziesz. Jesteś cudzoziemcem i nie masz czasu na to, żeby tu bawić tak długo, jakby było potrzeba na tak daleko idące poszukiwania.
— Mylisz się. Spodziewam się, że ten chan znajdę bardzo rychło. Czy znasz jakiego Persa w okolicy Kilissely?
— Nie.
— Wierzę ci bardzo. W kraju Skipetarów są Persowie taką rzadkością, że jeśliby się gdzie jaki znalazł, to każdy słyszałby o nim, zwłaszcza że Persowie są Szyitami, a religijne zwyczaje tego człowieka musiałyby uczynić go znanym szeroko. Wystarczy, jeśli w podróży dowiem się tylko o jakim Persie.
— Ale on może mieszkać daleko od twojej drogi tak, że ludzie, których napotkasz, nic nie będą o nim wiedzieli.
— On mieszka pewnie w tym kierunku.
Strona:Karol May - Przez kraj Skipetarów.djvu/442
Ta strona została skorygowana.
— 414 —