gdyż jestem zmęczony i że chętnie zasnąłbym. A zatem przeżyłem w śnie w przeciągu trzech minut trzy pełne dni egzaminu. Znałem całkiem dokładnie treść pisemnego wypracowania, obejmującego wiele stronic i przypomniałem sobie zadawane mi pytania. Wiedziałem nawet, które osoby spotkałem podczas przechadzki i o czem z niemi mówiłem. Oczywiście do rana zapomniałem o wszystkiem gruntownie.
Skoro więc sen trzyminutowy obejmuje trzy pełne dni, a zatem jedna minuta zastępuje tysiąc czterysta minut fizycznego i duchowego działania, to jest to zdolność, której nie odmówiłbym człowiekowi i na jawie.
Znajdowałem się w położeniach takich, w których moje lub cudze życie zależało od sekundy, a gdy czas ten przeminął, a z nim niebezpieczeństwo, wiedziałem całkiem dokładnie, że w tej jednej chwili przeniknąłem był niebezpieczeństwo, że uprzytomniłem sobie wszystkie środki obrony, wybrałem i wykonałem najlepszy z nich i najpewniejszy. To trudno pojąć i cudem się to wydaje, ale w życiu codziennem dzieją się tysiące cudów takich samych, a nawet i większych, tylko że my o nich nie wiemy. Nietylko otoczeni jesteśmy cudami Boga, lecz sami jesteśmy cudem Jego największym. Niech jaki niedowiarek temu zaprzeczy! Żal mi go!
Podobnie stało się także tu, na rzece wezbranej. Kobieta, siedząca na dziobie łodzi, z krzykiem rozpaczy uczepiła się krawędzi, ale zderzenie było tak silne, że wpadła do wody. Zniknęła w brudno gęstych nurtach, a ja za nią.
Jak zsiadłem z konia, ile zużyłem czasu na odrzucenie strzelb i wypróżnienie kieszeni i zanadrza, tego powiedzieć nie umiem. Halef twierdził potem, że jeszcze przed zderzeniem podniosłem się na siodle, przewidując napewno, że kobieta się nie zdoła utrzymać. Usiłował mnie podobno nie puścić, ale ja o tem nic nie wiem. Całe moje myślenie zogniskowało się koło jednego celu.
Przypominam sobie dokładnie, że pochwyciłem kobietę ręką i wciągnąłem w głębinę, aby z nią wypłynąć
Strona:Karol May - Przez kraj Skipetarów.djvu/469
Ta strona została skorygowana.
— 439 —