Cały dzień minął nam na przygotowaniach; wieczorem, gdy zbliżała się chwila stanowcza, zawołałem Halefa, aby mu udzielić niezbędnych wskazówek. Halef przygotował szybko nasze pakunki do odjazdu; mieszkanie było już zgóry zapłacone.
Udałem się do Hassana; Halef przybył niebawem z rzeczami. Statek był już gotów do odjazdu, każdej chwili mógł odbić od brzegu. Wreszcie zjawił się Isla ze swym służącym, którego tymczasem wtajemniczył był w nasze przedsięwzięcie.
Za chwilę siedzieliśmy już wszyscy w długiej, wąskiej łodzi, odczepionej od statku. Obaj służący wiosłowali, a ja sterowałem. Noc była cudna, jedna z tych, w których przyroda tonie w błogim spoczynku, jak gdyby na całej kuli ziemskiej nie było ani jednego groźnego żywiołu.
Lekkie wietrzyki, naigrawszy się do syta cieniami zmierzchu, usnęły; z ciemnobłękitnych nieba obszarów spływał uroczy blask gwiazd, a sędziwy Nil toczył powoli i spokojnie swe ciemne nurty na szerokiej przestrzeni. I w mojej duszy nastał ten spokój, choć to może trudne do uwierzenia.
Nasze przedsięwzięcie nie było łatwe. Ogarnia nas zazwyczaj niepokój i lęk przed zdarzeniem, ale po powzięciu stanowczego zamiaru i po obliczeniu szans, walka wewnętrzna ustaje, możemy ze spokojem przystąpić do dzieła. Może porwanie to wśród nocy nie było konieczne; być może, że dałoby się pociągnąć Abrahima do odpowiedzialności przed sądem, że wygralibyśmy i tą drogą sprawę naszą przeciwko niemu. Nie znaliśmy jednak dokładnie stosunków egipskich, mogliśmy więc przypuścić, że użyje on wszelkich prawnych i nieprawnych środków, aby udowodnić, że Senica jest jego prawowitą małżonką. Nikt, prócz samej Senicy, nie mógłby nam udzielić tych wiadomości, które mogłyby nam posłużyć za podstawę do wniesienia skargi przeciwko niemu. Wobec tego nie było innego sposobu, jak uwolnić ją spod jego władzy, czyli — porwać ją.
Nie minęła godzina, gdy na widnokręgu zamajaczyły ciemne zarysy domu wśród szarej, skalistej puszczy. Przybiliśmy do brzegu w pewnem oddaleniu od celu naszej wyprawy; towarzysze moi zostali w łodzi, ja sam wstąpiłem na wybrzeże, aby zbadać teren.
Strona:Karol May - Przez pustynię tom 1.djvu/110
Ta strona została skorygowana.