Strona:Karol May - Przez pustynię tom 1.djvu/123

Ta strona została skorygowana.

Śmierć przed wami. Czy nie widzicie? Amahl, amahl, ia Allah amahl, robić, robić, psy, tchórze, łotry, koty a żywo, a żywo, zuchy, przyjaciele, bohaterzy, o niezrównani, wypróbowani, wybrani!
Lecimy wprost na gromadę skał spiczastych, o które mały nasz statek rozbiłby się w drobne kawałki.
— Allah ia Sahtir, o Zachowawco, ratuj!... Na lewo, na lewo, wy psy, sępy, zjadacze szczurów, ścierwożercy, na lewo, na lewo sterować, zuchy wspaniałe, ojcowie wszystkich bohaterów!... Allah, Allah, Maszallah — Bóg cuda czyni! Jemu niech będą dzięki!
Nadludzkie wysiłki majtków pokonały rozszalały żywioł. Wkrótce dostajemy się na spokojny prąd wody, wszystko pada na kolana, aby podziękować Wszechmocnemu.
— Esz’hetu inu la il laha il Allah! — zagrzmiało radośnie ze wszystkich stron pokładu — daj świadectwo, że jeden tylko jest Bóg... Zellem aale na baraktak, zlej na nas łaskę swego błogosławieństwa.
Za nami, jak strzała puszczona z cięciwy, śmignął sandal obok skały zdradzieckiej. I on przebył te same niebezpieczeństwa, co my. Pędzi z większą szybkością, niż my i musi nas za chwilę minąć. Ale i w tem miejscu spławny prąd rzeczny tak wąski, że z trudem możemy skierować się trochę wbok, a sandal przepływa tuż obok naszej dahabie. O maszt oparty, stoi Abrahim-mamur, kryjąc prawą rękę za sobą. Znalazłszy się naprzeciw mnie, szybkim ruchem podnosi długą arabską strzelbę do twarzy — ja rzucam się za pokład — kula gwiżdże mi nad głową. Za chwilę sandal jest już daleko przed nami.
Wszyscy byli świadkami zamachu na moje życie, ale nikt nie ma czasu dziwić się, lub gniewać. Prąd porywa nas znowu i wpędza w labirynt najeżonych skał.
Wtem słyszymy przed sobą straszny krzyk. Sandal wpadł na skałę, wioślarze uderzają silnie wiosłami o wodę; sandal, nieznacznie tylko uszkodzony, porywają fale na właściwą drogę.
Ale przy tem zderzeniu wypadł ktoś z pokładu i uczepił się skały. Skoczyłem do burty i rzucam nieszczęśliwcowi linę. On chwyta ją; wciągamy go bezzwłocznie: to Abrahim-mamur.