Strona:Karol May - Przez pustynię tom 1.djvu/179

Ta strona została skorygowana.

Czasem można spotkać i chrześcijan. Tuż za murami miasta rozpościera się, jak wszędzie w Arabji, naga pustynia i tam stoją chaty tych wszystkich ludzi, co nie znaleźli sobie miejsca wewnątrz miasta.
Niedaleko koszar, obok Bab el Medina jest cmentarz, na którym pokazują grób naszej pramatki. Grób ten ma sześćdziesiąt metrów długości, a na nim wznosi się mały meczet. W Dżiddzie jest bardzo wielu żebraków, a między nimi najwięcej Indów. Podczas gdy biedni pielgrzymi z innych krajów szukają pracy, aby zarobić sobie na powrót do ojczyzny, to Indowie są na to za leniwi. Ktoby tu wszystkim biedakom chciał dać jałmużnę, w krótkim czasie zostałby sam żebrakiem.
Z cmentarza poszedłem do portu i przechadzałem się wzdłuż brzegu. Myślałem nad tem, jakim sposobem mógłbym się dostać do Mekki i nie zauważyłem prawie, że zaszedłem daleko za miasto, w okolicę niezamieszkałą. Nagle — czy to złudzenie? — usłyszałem od strony morza pieśń z moich stron rodzinnych.
Obejrzałem się i spostrzegłem łódź, w której siedziało dwóch mężczyzn. Jeden z nich był mieszkańcem tej ziemi; po barwie jego twarzy i po stroju poznałem, że to jakiś hadharemih; był on zapewne właścicielem łodzi. Drugi stał wyprostowany i wyglądał nader dziwacznie. Ubranie jego było bardzo niejednolite. Miał na głowie niebieski turban, nogi tkwiły w czerwonych, tureckich spodniach, surdut miał europejski, ale nieco starszego kroju; szyja owinięta była chusteczką z żółtego jedwabiu. U boku zwisał mu potężny sarras, którego pochwa była tak gruba, że mogłaby łatwo zmieścić trzy miecze.
Tak wyglądał nasz śpiewak. Ponieważ zauważył, że stanąłem w miejscu zdziwiony, pomyślał zapewne, że jestem jakimś Beduinem, oczarowanym pieśnią, zwrócił się więc ku mnie i przytykając do ust rękę, zwiniętą w trąbkę, zaśpiewał jeszcze głośniej następną zwrotkę zaczętej pieśni.
Ucieszyłem się teraz więcej, niż wówczas, kiedy usłyszałem niespodzianie w domku nad Nilem pieśń Hamzad el Dżerbai. Przyłożyłem również rękę do ust i zawołałem:
— Tirki tczaghyr-durmak — śpiewaj dalej!