Strona:Karol May - Przez pustynię tom 1.djvu/185

Ta strona została skorygowana.

— Jeszcze nie; ale będę wnet gotów.
— Jak się wybierzesz w drogę? Z delylem?
— Nie, to za drogo kosztuje. Poczekam, aż zgromadzi się więcej pielgrzymów, i udam się razem z nimi na wynajętym wielbłądzie.
— Możesz odjechać, kiedy ci się podoba.
Delylowie są to urzędnicy, którzy prowadzą obcych pielgrzymów i baczą na to, by ci zastosowali się do obowiązujących przepisów. Między pielgrzymami znajduje się wiele kobiet: mężatek i dziewic. Ponieważ kobietom niezamężnym wzbroniony jest wstęp do świętych przybytków, więc delylowie, biorąc w Dżiddzie niezamężne pątnice w swą opiekę, poślubiają je za opłatą; potem oprowadzają jako swe żony w Mekce, a po pielgrzymce rozwodzą się z niemi.
Ledwo Halef wyszedł z pokoju, usłyszałem, że ktoś na dworze zapytał się po niemiecku:
— Czy pan jest w domu?
— Dehm arably — mów po arabsku! — odpowiedział Halef.
— Arably? Nie umiem, chłopcze; w najlepszym razie mógłbym cię uraczyć odrobiną tureczczyzny. Ale poczekaj, już ja sam zawiadomię pana o swojem przybyciu; przysiągłbym, że twój pan stoi tam za drzwiami.
Poznałem po głosie Albaniego. Był w doskonałym humorze. Zaczął więc pod drzwiami wyśpiewywać piosenki ludowe, zmieniając je stosownie do sytuacji. Bawiły mnie jego improwizacje pod drzwiami, otworzyłem mu więc po pewnym czasie.
— Aha! — rzekł do mnie, śmiejąc się wesoło — myślałem, że pan już w Mekce.
— Cicho! mój służący nie ma nic o tem wiedzieć.
— Przepraszam! Zgadnij pan, jaką prośbę mam dziś do pana.
— Zażąda pan naturalnie odwzajemnienia się za wczorajsze ugoszczenie! Niestety mogę panu ofiarować tylko kule i proch, bo prowjantem nie mogę służyć, a tem mniej tak doborowym, jakim mnie pan wczoraj był łaskaw uraczyć.
— Ba! Ale ja mam naprawdę prośbę do pana, araczej chciałbym się o coś zapytać.
— Proszę!