rodzaju wojownicze kobiety spotyka się na Wschodzie częściej, niż na Zachodzie, gdzie płeć żeńska cieszy się bez porównania większą swobodą.
— Dlaczego patrzysz mi tak przenikliwie w oczy?
— Wybacz, jeśli cię obraziłem spojrzeniem — odpowiedziałem. — Nie zwykłem w kraju twym spotykać takich kobiet, jak ty.
— Nie widziałeś kobiety uzbrojonej, co zabija mężczyzn? Kobiety, co przewodzi swemu szczepowi? czy nie słyszałeś nic o Ghalie?
— Ghalie? — zapytałem, namyślając się — czyż nie była ona ze szczepu Begum?
— Widzę, że ją znasz.
— Była ona rzeczywistym szejkiem swego szczepu i pobiła w bitwie pod Taraba wojska Mehemeda Aliego, walczące pod dowództwem Tunzun-beja.
— Tak jest. Otóż widzisz, że kobieta może być taką, jak mężczyzna.
— A co Koran mówi o tem?
— Koran? — zapytała z wyrazem lekceważenia — Koran, to księga; a ja tu mam jatagan, tifenk[1] i dżerid[2]… W co ty wierzysz? W księgę, czy w broń?
— W broń. Widzisz więc, że nie jestem giaurem, bo wierzę w to samo, co ty.
— Czy wierzysz również w twoją broń?
— Tak, bardziej jednak wierzę w kitab-acic[3] chrześcijan.
— Nie znam jej, ale widzę twą broń.
Był to bądź co bądź komplement; Arab zwykł bowiem osądzać każdego człowieka według broni, jaką ten ma na sobie. A potem spytała się:
— Kto zabił więcej wrogów, ty, czy twój przyjaciel?
Gdyby się miało sądzić z uzbrojenia, to Albani przedstawiał się jako znacznie bitniejszy, niż ja; ale byłem przekonany, że poczciwy Włoch potężnym swoim sarrasem nigdy jeszcze nie godził w życie ludzkie. Odpowiedziałem więc wymijająco:
— Nie mówiłem jeszcze z nim o tem.
— Ile razy wykonałeś intekam?[4].