Gdyśmy jedli, nikt nie odezwał się ani słowem. Potem podano bery; dopiero, gdy kłęby dymu unosiły się nad nami, rozpoczęto rozmowę. Z tego, że podano nam tylko bery, można było wnosić, że ludzie ci byli ubodzy. W okolicy świętego miasta używa się trojakiego rodzaju fajek. Pierwszym i najdroższym gatunkiem jest khedra. Fajka tego gatunku spoczywa zwykle na trójnogu, jest cała ze srebra i ma długą szyję z gumy, zwaną lajeh, ozdobioną drogiemi kamieniami, których ilość i jakość daje dokładne wyobrażenie o bogactwie właściciela fajki. Z takiej fajki pali się zazwyczaj najdroższy tytoń z Szirasu. Drugi gatunek fajek: sziszeh, jest podobny do pierwszego, ale mniejszy i nie tak drogiemi kamieniami ozdobiony. Najpospolitszą fajką jest bery. Składa się ona z kokosowej łupiny, napełnionej wodą, z wetkniętej w nią główki i z szyjki drewnianej.
W namiocie było przeszło dwudziestu ludzi. Starzec, który nas powitał, zabrał głos:
— Jestem szejk el urdi[1] i pragnąłbym z tobą o czemś pomówić. Obyczaj zabrania naprzykrzać się gościowi pytaniami; mimo to będę cię musiał o coś zapytać. Czy pozwalasz na to?
— Pozwalam.
— Ty należysz do Nessarahów?
— Tak, jestem chrześcijaninem.
— Cóż robisz tu, w kraju wiernych?
— Chcę poznać ten kraj i jego mieszkańców.
Na twarzy jego wyrażało się niedowierzanie.
— A gdy poznasz kraj, co uczynisz potem?
— Wrócę do ojczyzny.
— Allah akbar, Bóg jest wielki i niedocieczone są myśli Nessarahów! Jesteś moim gościem, więc wierzę w to, co mówisz. A ten człowiek jest twoim służącym?
Wskazał na Halefa.
— Jest moim służącym i przyjacielem.
— Nazwisko moje jest Malek. Rozmawiałeś z bint-szejk-Malek[2]; powiedziała mi, że sługa twój chce pójść do Mekki, by zostać hadżim.
— Powiedziała ci prawdę.