— Muszę więc usłuchać. Ale gdzie miałeś łańcuszek i inne rzeczy, zanim włożyłeś je wczoraj do woreczka?
— Od Kahiry aż dotąd jest okolica niebezpieczna, dlatego ukrywałem te skarby w moich szalwarach[1].
— Zihdi, mądrość twa i przezorność przewyższa chytrość djabła, którego zmusiłeś, by mieszkał w twoich szalwarach. Kiedy mam dać Hanneh łańcuszek?
— Skoro zostanie twoją żoną.
— Będzie najsławniejszą ze wszystkich benat el Arab[2], albowiem wszystkie plemiona sławiąc ją, będą opowiadały o niej, że więzi u siebie djabła. Czy wolno mi obejrzeć resztę twoich skarbów?
Nie stało się zadość jego woli, bo szejk kazał nas prosić do siebie. W namiocie jego znaleźliśmy wszystkich Atejbehów.
— Zihdi, czy przyniosłeś ze sobą pergamin? — zapytał Malek.
— Mam papier, który zupełnie zastąpi pergamin.
— Czy zgadzasz się na spisanie umowy?
— Owszem, jeśli sobie tego życzysz.
— A więc może zaczniemy?
Halef, do którego pytanie było zwrócone, skinął głową; wtedy powstał jeden z obecnych mężów, aby mu stawiać pytania:
— Jak brzmi twe pełne nazwisko?
— Nazywam się Halef Omar ben hadżi Abul Abbas ibn hadżi Dawud al Gossarah.
— Z którego kraju pochodzisz?
— Pochodzę z Garbi[3], gdzie za wielką pustynią zachodzi słońce.
— Do jakiego należysz szczepu?
— Ojciec mego ojca, oby obydwaj zaznali błogosławieństwa Allaha, zamieszkiwał ze sławnym szczepem Uelad Zelim i Uelad bu Zeba wielki Dżebel Szur-Szum.
Mąż, który zdał Halefowi te pytania, w każdym razie krewny narzeczonej, zwrócił się teraz do szejka.
— Znamy cię wszyscy, o waleczny, dzielny, mądry i sprawiedliwy. Jesteś hadżi Malek Iffandi ibn Achmed Chadid el Ajni ben Abul Ali el Bezami Abu Szehab