Strona:Karol May - Przez pustynię tom 1.djvu/224

Ta strona została skorygowana.

— Nie trzeba, żeby nas zobaczył — powiedziała. — Chodź, zihdi; zaprowadzę cię, dokąd zechcesz!
Co miały znaczyć te słowa? Skierowała wielbłąda w lewo i uśmiechnęła się do mnie. Potem przynaglała wielbłąda do biegu i zatrzymała się dopiero w wąskiej dolinie. Tu zsunęła się z wielbłąda i usiadła na ziemi.
— Usiądź przy mnie, pomówimy trochę z sobą — rzekła.
Wydała mi się bardzo tajemniczą, ale mimo to spełniłem jej życzenie.
— Czy uważasz swoją wiarę za jedynie prawdziwą, effendi? — rozpoczęła tę dziwną rozmowę.
— Tak! — odpowiedziałem.
— Ja również — dodała spokojnie.
— I ty? — zapytałem zdumiony; takiego wyznania nigdy jeszcze nie słyszałem z ust muzułmańskich.
— Tak, effendi, wiem, że tylko twoja religja jest prawdziwą.
— Skąd wiesz o tem?
— Od siebie samej. Pierwszem miejscem, w którem byli ludzie, był raj; tam żyły wszystkie stworzenia obok siebie, nie czyniąc sobie nic złego. Tak chciał Allah i dlatego ta religja jedynie jest dobra, która nakazuje miłość. I taką właśnie jest religja chrześcijan.
— Czy znasz ją?
— Nie; ale pewien stary Turek opowiadał mi niegdyś o niej. Mówił mi, że wy modlicie się do Boga temi słowy: „Ile unut bicim ginahler, bejle unutar-ic ginah ler“[1], Czy to prawda?
— Tak.
— Podobno w waszym Koranie są jeszcze i te słowa: „Allah muhabbet dir, ile muhabedda kim durar, bu durar Allahda ile Allah durar onada“[2]. Powiedz mi, czy i to jest prawdą?
— Tak, i to jest prawdą!
— A więc religja wasza jest prawdziwą. A czy chrześcijaninowi wolno porwać dziewicę?

— Nie. Za czyn taki czeka go wielka kara.

  1. I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom.
  2. Bóg jest miłością, a kto trwa w miłości, ten jest w Bogu, a Bóg jest w nim.