wpędzał go z pustyni do wody. Najstarsi geografowie arabscy, jak Ebn Dżobeir, Ebn Batuta, Obetdah el Bekri, El Istakhri i Omar Ebn el Wardi, twierdzą zgodnie, że szotty są dla podróżnych bardzo niebezpieczne. W Szott Dżerid zniknęło już bez śladu tysiące ludzi i wielbłądów. W roku 1826 musiała przeprawić się przez ten szott karawana, licząca przeszło tysiąc jucznych wielbłądów. Przypadkowo wielbłąd-przodownik, kroczący na czele karawany, oddalił się nieznacznie od wąskiej ścieżyny. Skorupa załamała się, a wielbłąd wpadł w głąb szottu.Wszystkie inne wielbłądy, idące krok w krok za nim, spotkał ten sam los: utonęły na zawsze w grząskiej, lepkiej masie piasku. Po zniknięciu karawany skorupa natychmiast się zwarła, wygładziła i wyglądała tak, jak przedtem; najmniejsza zmiana, najdrobniejszy ślad nie wskazywał na to, że w tem miejscu dopiero co zdarzyło się tak okropne nieszczęście. Aby zrozumieć ten wprost nieprawdopodobny wypadek, należy sobie uprzytomnić, że wielbłądy najczęściej związane z sobą postronkami, kroczą ślepo, bez względu na nic, jeden za drugim; nadto ścieżynki, wiodące przez szotty, są często tak wąskie, że ani karawana, ani nawet jeden wielbłąd nie mógłby z drogi zawrócić.
Zdradzieckie te płaszczyzny, pod któremi czyha śmierć, przypominają miejscami błękitnawą, połyskliwą powierzchnię roztopionego ołowiu. Wierzchnia ich skorupa jest czasem twarda i przezroczysta jak szkło i wydaje, jeśli się po niej stąpa, taki sam dźwięk, jak ziemia Solfatary w Neapolu. Najczęściej jednak tworzy ona miękką, papkowatą masę, która mimo pozornej spoistości zdoła tylko na sobie utrzymać lekki nalot piasku, a usuwa się pod każdym innym ciężarem, aby się potem równie szybko nad nim zawrzeć.
Małe, w znacznem od siebie oddaleniu ułożone kamienie, służą tu przewodnikom za drogowskazy. Dawniej posługiwano się na Szott El Kebir także gałęziami palmowemi, powtykanemi w skorupę solną. Gałąź drzewa daktylowego nazywa się dżerid i stąd druga nazwa szottu. Kupki kamieni ułożone dla oznaczenia drogi, nazywaja tu „gmair“; ale nawet takich „gmairów“ brak w miejscach, w których na kilka metrów przestrzeni skorupa zalana jest kałużą, sięgającą koniom po piersi.
Strona:Karol May - Przez pustynię tom 1.djvu/35
Ta strona została skorygowana.