Strona:Karol May - Przez pustynię tom 1.djvu/45

Ta strona została skorygowana.

Teraz doszliśmy do miejsca, w którem na długość dwudziestu metrów skazani byliśmy na ścieżkę zaledwo dziesięć cali szeroką, a do tego bardzo niepewną.
— Zihdi, uważnie! Weszliśmy w sam środek śmierci — zawołał przewodnik.
Próbując powoli pod nogami gruntu, obrócił się twarzą na wschód i zaczął odmawiać głośno świętą fatchę:
„W imię Boga Wszechmiłosiernego! Chwała i pokłon Bogu, Władcy wszechświata, Wszechmiłosiernemu, który dzierży rząd w dniu sądu. Sługami twymi być chcemy i błagamy Cię, abyś nas wiódł po drodze prostej, po drodze tych, którzy cieszą się Twą łaską, a nie drogą tych, którzy...“
Tuż za mną odmawiał Halef tę samą modlitwę.
Nagle obydwaj równocześnie zamilkli. Z pomiędzy dwóch najbliższych wzgórz falowych padł strzał. Przewodnik, podrzuciwszy do góry ramiona, wydał krzyk przeraźliwy, zachwiał się i znikł w mgnieniu oka pod solną skorupą, która się natychmiast za nim zawarła.
W takich chwilach umysł ludzki zdobywa się na tak nadzwyczajną siłę, iż całe szeregi myśli i wniosków, wymagające zazwyczaj kilkugodzinnego skupienia, zdoła sobie uświadomić z błyskawiczną szybkością i największą dokładnością.
Echo strzału jeszcze nie przebrzmiało, przewodnik jeszcze się chwiał nad głębią — a ja pojąłem już wszystko. Mordercy chcieli zgładzić swych przyszłych oskarżycieli; pozyskanie przewodnika poszło im tem łatwiej, że ten żywił namiętną zazdrość ku Sadekowi. Na nas nastawać było zbyteczne; zabijając naszego przewodnika, gotowali i nam śmierć niezawodną. Przyczaili się więc w najniebezpieczniejszem miejscu i zastrzelili Sadeka. Teraz mogli już patrzeć zdaleka na tonących swych wrogów.
Mimo szybkości, z jaką wszystko to się stało, dostrzegłem, że kula trafiła Sadeka w głowę. Czy kula, przelatując, otarła się o mego konia, czy strzał go przeraził — dość, że mój konik berberyski zadrżał gwałtownie, stracił równowagę i wpadł w wodę.
— Zihdi! — ryknął Halef za mną w okropnem przerażeniu. Byłem już prawie zgubiony. Tylko nadzwyczajna zręczność mogła mnie ocalić: zachowałem tyle jeszcze