— Napisane pismem niewiernych. Od kogo go masz?
— Od francuskiego namiestnika w Algierze.
— Namiestnictwo w Algierze nie znaczy tu nic. Paszport twój nie ma tu żadnego znaczenia. A więc, kim jesteś?
— Nazywam się Kara ben Nemzi.
— W jakiego Boga wierzą Nemzowie?
— Wierzą w Boga jedynego, ale nie nazywają go Allahem, lecz Ojcem.
— Więc oni nie są Sunnitami lecz Sziitami?
— Są chrześcijanami.
— Allah iharkilik. Niech cię Bóg spali. Więc i ty jesteś chrześcijaninem?
— Tak jest.
— Giaurem? I ty ważysz się rozmawiać z wekilem z Kbilli. Każę cię oćwiczyć, jeśli natychmiast nie znikniesz mi z przed oczu!
— Czy uczyniłem coś, co sprzeciwia się prawu lub ciebie obraża?
— Tak jest. Giaurowi nie wolno nigdy stanąć przed mem obliczem. Jak się nazywa twój przewodnik?
— Omar ben Sadek.
— Dobrze. Omarze ben Sadek, jak dawno służysz już temu Nemzi?
— Od wczoraj.
— To niedawno. Będę więc łaskaw dla ciebie, każę ci wymierzyć na stopę jeno dwadzieścia razów. — A potem, zwracając się do mnie, ciągnął dalej:
— Jak się nazywa ten oto twój służący?
— Allah akbar, Bóg jest wielki, ale niestety osłabił on pamięć twą do tego stopnia, że nie możesz sobie zapamiętać naraz dwóch nazwisk. Służący mój nazywa się, jak już raz powiedziałem, hadżi Halef Omar.
— Chcesz mi ubliżyć, giaurze? Wydam potem wyrok na ciebie! A zatem, Halefie Omar, jesteś hadżim i służysz u niewiernego? Zasługujesz za to na podwójną karę. Jak długo jesteś już u niego?
— Pięć tygodni.
— Otrzymasz zatem sześćdziesiąt razów na stopę i przez pięć dni nie będzie ci wolno ani jeść ani pić.
— A teraz ty, jak się nazywasz?
— Kara ben Nemzi.
Strona:Karol May - Przez pustynię tom 1.djvu/52
Ta strona została skorygowana.