owej oddawały cześć swym bożkom, zapomniane są dynastje i imiona namiestników ich, co pławili się w zbytkach i krwi niezliczonych rzesz ludzkich; bytowanie ich na ziemi odgadują z trudnością najwięksi nasi badacze.
Ale jakżeż znalazłem się nad Tygrysem, jakżeż dostałem się na statek parowy, co zawiózł mnie aż do progów rzecznych pod Chelab?
Powędrowałem z Atejbehami aż na pustynię En Nahman, bo musiałem unikać zachodnich stron kraju.
Będąc blisko Maskat, nie mogłem się oprzeć chęci zwiedzenia tego miasta. Uczyniłem to sam, bez towarzysza, oglądnąłem mury ze sterczącemi na nich wieżycami, obronne ulice, meczety i portugalskie kościoły, podziwiałem beludżystańską gwardję Imama i wstąpiłem do jednej z kawiarń, by się pokrzepić filiżanką keszreh. Jest to wywar z łupinek kawy, zaprawionej cynamonem i gwoździkami.
Pogrążony w myślach popijałem keszreh. Wnet obudziła mnie z zamyślenia postać człowieka, który stanął w drzwiach. Spojrzałem ku niemu i zauważyłem, że warto mu się bliżej przypatrzeć.
Na łysej, wąskiej i długiej głowie, sterczał wysoki, szary cylinder; nad ustami niezmiernie szerokiemi, o cieniutkich wargach zwisał nos ostro zakrzywiony, i tak długi, że okazywał skłonność połączenia się z brodą. Na długiej, chudej szyi lśnił się szeroki, składany kołnierz, wyprasowany bez zarzutu, pod nim widniał krawat w szare kratki, dalej kamizelka w szare kratki, szary surdut kratkowany, spodnie i kamasze szare i również w kratki.
Kratkowany jegomość trzymał w prawej ręce coś w rodzaju siekierki, używanej zazwyczaj przez rządców lub polowych, a w lewej pistolet o dwóch lufach. Z bocznej kieszeni surduta wyglądał egzemplarz gazety.
— Wermyn kahwe! — zawołał głosem chrapliwym.
Usiadł na senieh, które służyło właściwie za stół, ale dla niego było w sam raz dobre na krzesło. Postawiono przed nim kawę; on zanurzył w niej nos, powąchał i wylał na ulicę, a filiżankę postawił na ziemi.
— Wermyn titin, dajcie tytoniu! — rozkazał teraz.
Podano mu zapaloną fajkę; pociągnął z niej raz, puścił dym nosem, splunął i rzucił fajkę obok filiżanki.
Strona:Karol May - Przez pustynię tom 2.djvu/10
Ta strona została skorygowana.